piątek, 8 lutego 2013

"Ciepłe ciała"

Autor: Isaac Marion
Tytuł: Ciepłe ciała
Tytuł oryginalny: Warm bodies
Liczba stron: 308





Moja opinia:  Zombi. Dziwny stwór. Stary jak go świat widział, ale nie popularny w dzisiejszych powieściach.

      To pierwszy plus ten książki. Nie oklepany wątek i nie przewidywalna fabuła. W dzisiejszych powieściach królują wampiry i ich ludzkie miłości, bądź wilkołaki. Mnie już to wszystko się znudziło. Każda książka o krwiopijcach, jakby miała szablon lub klucz odpowiedzi. "Ciepłe ciała" wyróżniają się całkowicie.
 
   




Prostuje się, osusza twarz rękawem i obejmuje mnie, przyciskając ucho do mojej klatki piersiowej. -Łup-łup – mruczy. - Łup-łup. Łup-łup. Ręce mam spuszczone po bokach. - Ja...przepraszam – mówię. Ma zamknięte oczy i głos stłumiony przez moja koszulę. - Wybaczam ci – mówi. Unoszę rękę i dotykam jej słomiano – złotych włosów. - Dziękuję Te trzy zdania, tak proste, tak pierwotne, nigdy nie brzmiały tak skończenie.


Główny bohater nie ma imienia to po prostu R, nie pamiętam też nic ze swojego życia za nim umarł, właściwie nie ma nic. Żyje na lotnisku wśród innych takich jak on i od czasu do czasu idzie do miasta wraz z grupą, aby zapolować. Podczas jednego z takich polowań zjada nastoletniego chłopaka, a dziewczynę, która siedziała obok niego zabiera do swojego samolotu. O, dziwo nie po to, aby ją później skonsumować.  Z ukochanego tej dziewczyny nie zostaje już nic tylko mózg. R wie, że jeśli go zje dostanie rąbek jego wspomnień, tym razem otrzymuje znacznie więcej, dużo więcej. Od tego czasu główny bohater spędza czas z Julią. Oboje przekonują się do siebie i swobodniej czują się w swoim towarzystwie. Jednak ona musi wracać do Twierdzy. Nie umarły musi jej w tym pomóc. Zwykła podwózka do domu znalezionym mercedesem kończy się ogromnym przełomem w cywilizacji, dla nieumarłych i żywych.

Nie obyło się bez wątku miłosnego. Tym razem są dwa, które nie koligują ze sobą. Z jednej strony jest Perry, którego poznajemy z wspomnień jego ukochanej i tych z głowy R po zjedzeniu jego mózgu. I ta druga więź R i Julie, która urzekła mnie bez reszty.  To było tak proste i było pokazane w sposób, z którym się jeszcze nie spotkałam.


  Myślę, że przez stulecia sami się zniszczyliśmy. Pogrzebaliśmy się pod chciwością, nienawiścią i każdym innym grzechem, który można sobie wyobrazić, aż nasze dusze wreszcie spadły na najniższy możliwy stopień we wszechświecie. A potem wydrapały sobie w nim dziurę prowadzącą do jakiegoś... ciemnego miejsca.



             Raczej nie grożą nam wychodzący ze swych grobów zombi, ani szczytowy upadek cywilizacji. Jednak Isaac Marion porusza w swej książce problem, który moim zdaniem jest co raz częściej dotyczy dzisiejszych społeczności. Oprócz komplikacji z  szerzącą się zarazom, ujawniony jest  sposób w jaki ludzie  odnoszą się wobec. W Twierdzy panuje chłód nikt się nie śmieje, nie żartuje. Mieszkańcy są wobec siebie oziębli i obojętni. W dzisiejszym świecie też można się spotkać z taką sytuacją - większości osób interesuje tylko ich własne życie nie patrzą na innych są egoistami.
     
Pisanie to nie jest skrobanie na papierze. To komunikacja. Pamieć.


     Mariom w swojej powieści potrafił oddać wszystkie uczucia poczynając od negatywnych kończąc na pozytywnych, tzn. smutek, radość, śmiech, żal, obojętność, miłość, przywiązanie, oddanie, brak tolerancji. Przede wszystkim potrafi te wszystkie emocje ubrać w odpowiednie słowa i w doskonały sposób. Zabrakło mi jedynie jakiegoś Epilogu ostatniego rozdziału, który opisał by dalsze losy Twierdzy i Nieumarłych z lotniska. Chyba, że pan Isaac planuje napisać kolejną cześć z czego ucieszę się bardziej. :p


Mój przyjaciel, M, mówi, że ironia bycia zombie wynika z tego, że wszystko jest zabawne, ale nie możesz się uśmiechać, bo zgniły ci wargi.

     Mogłabym się rozpisywać bardziej o stylu pisania lub kompozycji. Albo doszukiwać się minusów, ale nie ma po co. Wszystko mi się podoba w tej książce od okładki po ostatnią stronę.
 
     Historia R, M i Jullie, a także jej ojca, przyjaciółki  Nory i nie żyjącego chłopaka Perry'ego porwała mnie bez reszty i na długo pozostanie w moich myślach. Przy niej dorobiłam się również "kaca książkowego".:)

Bo gdy już dotrzesz do końca świata, to nie ma wielkiego znaczenia, którą drogę wybierzesz.


9 komentarzy:

  1. Mam książkę w planach, ale niestety tych dalszych. Obecnie tonę w książkach, zarówno tych, które chcę przeczytać, jak i tych, któe muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Również mam w planach, ale tych najbliższych ;) Po przeczytaniu twojej recenzji mam ochotę biec do księgarni. Pozdarwiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zachwyciła mnie ta książka jakoś specajalnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym przeczytać, zwłaszcza, że podoba mi się zwiastun filmu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To prawda, ze zombie to nie za popularny temat w tych czasacch przynajmiej w ksiazkach,ale ja bardzo to lubie.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie 
    Obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio czytałam tąę książkę i nie spodobała mi się. Ale może na film na jej podstawie - pójdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo jestem ciekawa filmu. Słyszałam, że niczego sobie. :)

      Usuń
  7. Dzięki tobie sięgnęłam po tą książkę i nie żałuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przekonałam Cię do niej, bo warto ją przeczytać. Teraz czekam na premierem kolejnej książki Isaaca.

      Usuń

Każda opinia jest dla mnie bardzo ważna, więc Czytelniku zostaw po sobie ślad.:)